W cieniu nocy


Od zawsze ciągnęło mnie do zła. Byłam odmieńcem w rodzinie. Byłam... 3/4 demona. Nigdy nie sądziłam, że ktoś będzie chciał pożreć moje serce tylko dlatego, że jest smaczne. Znalazł się taki jeden i... nazywa się Ace Bryne. Nikt z mojej rodziny o tym nie wie, a sprawa była o tyle głupia, że Ace pracował ze mną w sklepie spożywczym. Czy miałam szansę przetrwać? Tak, w końcu jestem jednym z Auvreyów i... niech go piekło pochłonie, do cholery!




Alec i Andi nigdy się nie dogadywali. Byli równolatkami działającymi wspólnie w organizacji Nox jako najmłodsi członkowie. Pewnego dnia zostali wysłani na demoniczną misję do ruin fortecy Heathrove. Jak się okazało, po dwóch latach ciężkiej współpracy i wielu kłótniach, powiedzenie "kto się czubi, ten się lubi" okazało się prawdziwe.



Kiedy mój ojciec zginął, moje życie stało się piekłem. Wystarczyło, że matka przyprowadziła do domu Shadewa – swojego czterdziestoletniego kochanka, który z wyglądu przypominał nastoletniego diabła. Omijałam go tyle czasu, ile mogłam, nic jednak nie poradzę na to, że los pozwolił mi na przyłapanie go, kiedy… maltretuje sprzątaczkę. Od tamtej pory stałam się jego ofiarą. Każdego dnia, kiedy matka wychodziła z domu, musiałam uciekać. Kiedy sytuacja była naprawdę krytyczna, postanowiłam odnaleźć ukryty pokój mojego ojca. Wiedziałam, że może mi wiele podpowiedzieć w sprawie Shadewa i tego kim naprawdę jestem. 



W grudniu każdego roku, szesnastoletnie la bonne fee odbywają test ostateczny, który pozwala im na zdobycie licencji magicznej. Madlene, która nie najlepiej radzi sobie z magią, przechodziła z roku na rok z najgorszymi ocenami w klasie. Teraz musi się zmierzyć z najgorszym zadaniem, jakie mogło jej się trafić! Na dodatek potrzebuje do tego zdolności interpersonalnych, które u niej są nikłe. Jak ma przekonać wiedźmę przekupstwa do tego, że nadaje się bycie czarodziejką? To nie może skończyć się dobrze!




Rodzina traktuje mnie jak porcelanową lalkę! Wszyscy wypełniają misję, kiedy ja muszę siedzieć w domu i najlepiej stamtąd nie wychodzić, bo może mi się coś stać. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym ich posłuchała.. Zamrażarka urządziła imprezę przebierańców. Wybrałam się na nią i... cholera, dlaczego jego usta są takie kuszące?


Pokonałam krótką drogę od umywalki do ubikacji i w locie uwolniłam barwnego pawia o wypłowiałych piórach. Na szczęście ten dumny ptak trafił prosto do swojej białej klatki i nawet nie ubrudził muszli klozetowej. Należały mi się brawa za dobrą nawigację. Byłam pilotem roku.
„Ostatni raz”, wyszeptałam sama do siebie. „Ostatni, cholerny raz”.

[Historia na podstawie serii "W cieniu nocy", postacie pojawiają się w trzecim tomie: "W cieniu strachu"


To nie do pomyślenia, żeby w tym wieku nie potrafić opętać żadnego człowieka! Przecież dookoła było tyle smakowitych cieni, w które można było się wkraść… To by pozwoliło naładować jej rozładowane akumulatory gromadzące cienistą moc. Z tak potężną magią mogłaby osiągnąć więcej, niż komukolwiek się śniło! Już dawno przestało ją bawić tworzenie małych króliczków i słodkich piesków zbudowanych z cieni, które skakały i biegały po całym domu. Teraz chciała zrobić coś wielkiego! Ale do tego potrzebowała jakiegoś naiwnego kretyna, a takiego na razie nie miała na oku, dlatego musiała ochłonąć i zacząć od łatwiejszych rzeczy.



Wkroczyłam dzielnie w siedlisko demonów, które na mój widok zaczęły odsuwać się pod ścianę. Oczywiście żaden z nich nawet nie warzył się spojrzeć w moje oczy. Podobało mi się to, że budziłam w nich strach. I pomyśleć, że zyskałam taki prestiż już w wieku piętnastu lat. Gdyby moi rodzice żyli, zapewne byliby ze mnie dumni. Oczywiście moim opiekunom nie zamierzałam o tym mówić. Ciocia Alice była przeświadczona o tym, że prasuje mi ładne sukienki dla jakiegoś przystojnego chłopaka, którego poznałam w szkole. Gdyby tylko dowiedziała się, że obiektem moich westchnień okazał się siedem lat starszy demon, który jakimś dziwnym trafem był synem samego szefa Departamentu Kontroli Demonów, prawdopodobnie padłaby na zawał.

[Historia na podstawie serii W cieniu ognia, które jest prequelem opowiadającym o Calanthe i Aidenie]



– Miałeś mi pomóc, Nathiel. – Spojrzała na niego znacząco.
– No, miałem, ale teraz mam ważniejsze rzeczy do roboty. Calanthia idzie na randkę. Przecież jej nie wypuszczę z domu. Nie w spódnicy. – Oburzony tata wskazał na mnie dłonią. Z jakiegoś powodu zarówno ja, jak mama uśmiechnęłyśmy się pod nosem.
– Calanthia nosi spódnicę codziennie. W końcu chodzi w mundurku. – Laura Auvrey spojrzała na swojego męża z niemym rozbawieniem, a potem pchnęła go w stronę kuchni. Pomimo jego krzykliwych protestów i zapierania się nogami, udało się jej zaciągnąć czarnowłosego łowcę do kuchni. Oczywiście nie uniknęłam napisów końców wypisanych w powietrzu dużymi literami.
       – Masz wrócić przed dwudziestą! I nie całuj się na pierwszej randce! Chyba że to nie pierwsza, to się o tym dowiem, bo nie tylko ty jesteś dobrym szpiegiem w tej rodzinie! – To akurat nie była prawda. Tata zachowywał się na misjach jak oszalały demon. Nie potrafił cierpliwie kogoś obserwować. – I nie zakochuj się! Bo faceci to świnie! Zostań z tatusiem do końca swoich dni!

[Historia dzieje się po 3/4 demona: przeznaczenie ognia, opowiada o Calanthii, najmłodszej córce Auvreyów]



Jego uśmiech był niepokojący. Miał w sobie niewypowiedzianą groźbę. Znała ten wyraz twarzy doskonale, widziała go miliony razy we własnym lustrze. Ten grymas należał do niej, a on zamierzał jej go odebrać. Niedoczekanie.

[Historia dzieje się przed fabułą W cieniu nocy: 3/4 demona, opowiada o młodych la bonne fee, Madlene i Alexandrze]



Nie mogłem dzisiaj na nią patrzeć. Nie mogłem jej nawet słuchać. Miałem już dosyć bycia jedyną „przyjaciółką”, której można żalić się z nieszczęśliwej, jednostronnej miłości. Ciągle powtarzałem: „daj sobie z nim spokój”, gdzieś ukradkiem, w swoim własnym wnętrzu dopowiadając: „zainteresuj się MNĄ”. Czy to coś dawało? Nie. Ona potrafiła słuchać tylko siebie i swojego głupiego serca. 


[Historia dzieje się po 3/4 demona: przeznaczenie ognia. Opowiada o synu Soriela i Patricii oraz o córce Madlene i Arena]



– I co, znienawidzisz mnie za to, że powiedziałem prawdę? A może za to, że zakochał się w tobie nie ten Auvrey, który powinien? – W moim głosie pobrzmiewała teraz potężna dawka kpiny.
– Nie. Znienawidzę cię za to, jaki się stajesz. – Już miałem odwarknąć, kiedy dostrzegłem w jej oczach łzy. To zatkało mi na chwilę gębę. Jeszcze niedawno miałem gdzieś, że płakała z mojego powodu, przecież od dziecka ciągałem ją za włosy i zrzucałem ją ze schodów, teraz wystarczyła jedna łezka, żebym się uspokoił. 


[Historia dzieje się po "3/4 demona: przeznaczenie ognia". Opowiada o synu Soriela i Patricii oraz o córce Madlene i Arena]


Calanthia Auvrey westchnęła ciężko niczym umęczony dorosły, zamykając zeszyt od języka angielskiego. To nie ze zrozumieniem cytatu z książki miała problem – wręcz przeciwnie, jako jedyna z niewielu osób w klasie rozumiała jego znaczenie w kontekście całej lektury. Chodziło raczej o to, że prawie nic nie wiedziała o swoich babciach, ponieważ umarły, zanim się narodziła, a jej rodzice nie byli zbytnio wylewni, jeżeli chodziło o opowieści z nimi związane. Najwięcej słyszała o babci Calanthe, w końcu to po niej odziedziczyła imię, jak i wygląd – w przeciwieństwie do reszty rodziny Auvreyów ona jako jedyna posiadała błękitne tęczówki, to dlatego sąsiedzi często śmiali się, że musiała być adoptowana. Szkoda tylko, że nie poznali nigdy babci Calanthe...


[Historia dzieje się po "W cieniu strachu" (3 tom), a przed "3/4 demona: przeznaczenie ognia" (4 tom). Opowiada o ośmioletniej, najmłodszej córce Auvreyów - Calanthii"



Miałem już dosyć przyglądania się, jak ta mała wiedźma wdzięczy się do mojego kuzyna. Oboje siedzieli już od ponad godziny pod rozłożystym drzewem i oddawali się czemuś, co Madelyn na pewno nazwałaby „odrabianiem zadania domowego, w którym pomaga mi Nate”, ja nazwałbym to: „Udawaniem, że jest się tak tępym, że nie potrafi się wykonać najprostszego zadania domowego, i to tylko po to, aby spędzić czas z Nate’em, w którym jestem zabujana, odkąd tylko nauczyłam się chodzić”. Dziwiło mnie, że mój kuzyn nie zorientował się jeszcze, że Madelyn doskonale radzi sobie w szkole, a więc w gruncie rzeczy nie potrzebowała jego pomocy przy zadaniu domowym. Ewentualnie mógł ją już dawno rozszyfrować, a po prostu spędzanie z nią czasu w żaden sposób mu nie przeszkadzało. 

[Historia dzieje się po "Reinkarnacji" (tom 5); opowiada o młodym Lathanie, Madelyn oraz Nacie]



Nie miałam dzisiaj głowy do nauki, szczególnie nie do pokrętnych teorii Freuda, który patrzył się z rogu książki, jakby próbował na mnie dokonać psychoanalizy. Wcale się go nie bałam, zresztą byłam półdemonem, półczłowiekiem, więc mój umysł mógł być trochę mniej ludzki i bardziej skomplikowany, niż Freud mógł się spodziewać. Chyba że to kolejna moja próba, aby poczuć się kimś lepszym, jak to często mówił Dean, a uśmiechał się przy tym, jakby celowo chciał mi dopiec, co było dla kogoś tak anielskiego niecodziennym zabiegiem. Lubiłam, kiedy Dean był chociaż trochę mniej dobry niż zwykle. Nie żebym próbowała sprowadzić go na złą drogę… Chociaż to typ osoby wysoce nienaprawialny pod względem moralności. Przeżywał nawet to, że nie zauważył jakiejś staruchy o lasce, którą trzeba było przepuścić w drzwiach. Co z tego, że krzywo na niego patrzyła. Co z tego, że ja najchętniej to bym jej tymi drzwiami walnęła prosto w twarz. To był Dean. I nie widziałam go w innym zawodzie niż lekarskim. 

[Historia dzieje się między 3 a 4 tomem WCN; opowiada o półdemonicy Sapphire i Deanie]


[Sadistic & Ivy]

Czuję się jak Czerwony Kapturek – pomyślała Madelyn, kiedy przeskakiwała przez kolejną z rzędu kałużę. Cieszyła się, że rozłożyła z samego rana karty tarota. Dzięki temu dowiedziała się, iż pogoda nie będzie dzisiaj sprzyjająca. Oczywiście nie zamierzała rezygnować z planu, jaki wykreowała jej dwunastoletnia głowa, ale przynajmniej mogła uzbroić się w czerwony płaszcz przeciwdeszczowy i kalosze – właśnie dlatego czuła się jak baśniowa bohaterka skacząca przez las ze swoim koszyczkiem w dłoni oraz kapturkiem na głowie. Madelyn nie miała koszyczka, a szkolny plecak, poza tym nie zamierzała odwiedzać babci, tylko ciotkę, która mieszkała w środku dziczy. Oby po drodze nie spotkała żadnego wilka. Chociaż nie musiała go widywać w lesie. Pewien szmaragdowooki wilk bezustannie na nią warczał i ciągnął ją za włosy w szkole… 

[Historia dzieje się po "3/4 demona: przeznaczenie ognia", czyli 4 tomie. Opowiada o nastoletniej Madelyn, która idzie do Alexandry po radę]


Zastanawiałem się, czy przypadkiem nie śniłem…
Kiedy spoglądałem w lustro znajdujące się naprzeciw wygodnego fotela, w którym siedziałem, miałem na nosie okulary. Po co mi okulary, skoro byłem demonem i nie dotykały mnie typowo ludzkie dolegliwości? Oczywiście nawet w tej nerdowskiej wersji wyglądałem przystojnie, ale jednak było to niecodzienne zjawisko. Aż musiałem je na chwilę zdjąć, żeby się przekonać, czy dobrze widzę.
Nie widziałem.
Ale jaja. Świat był zniekształcony i mglisty. W takim razie to rzeczywiście sen. Na dodatek jakiś dziwnie pokręcony (nie bardziej od tych, w których byłem latającą rybą, jedzącą w powietrzu frytki z McDonald’s śpiewające hymn Rosji). Oprócz okularów miałem na sobie białą koszulę z czarnym krawatem. Włosy też zdawały się być dziwnie ułożone, jakby ktoś oblizał dłoń i przejechał po nich z pięć razy żelazkiem – aż musiałem sprawdzić, czy mam obślinioną łapę, na szczęście nie miałem, na to akurat mój genialny umysł nie wpadł. 

[Historia dzieje się w trakcie 1 tomu WCN, opowiada o śnie Nathiela, w którym spotyka się z własnym dorosłym już wcieleniem z okolic 4 tomu]

[Sadistic & Ivy]

Egzamin. To jedno słowo potrafiło obudzić w człowieku najgorsze instynkty, uczynić z niego walczące o przetrwanie zwierzę, dążące sukcesywnie do wygranej w tym wielkim wyścigu o pozytywną ocenę. Normalne egzaminy odbywały się jednak zazwyczaj za dnia, a nie w nocy, jak w przypadku młodych la bonne fee.
Kto w ogóle wymyślił, żeby o trzeciej nad ranem iść do lasu i robić głupie eliksiry? – pomyślała zaspana Madlene, która właśnie przytulała do piersi puchatą poduszkę. Z tego pośpiechu ledwie zdążyła zarzucić na siebie jakąś pierwszą lepszą sukienkę (byłoby zabawnie, gdyby zjawiła się przed nauczycielami w uroczej piżamie z kocim jednorożcem na piersiach). Nie uczesała włosów ani nie nałożyła na twarz zwyczajowego makijażu. Nie ubrała również uśmiechu. Teraz wyglądała raczej jak bohaterka Nocy żywych trupów, a to z pewnością nie pochwała, tylko obelga, w końcu to film z lat sześćdziesiątych, gdzie charakteryzacja była równa umiejętnościom czterolatka rysującego na laurce twarz swojej matki.

[Historia dzieje się przed fabułą pierwszego tomu "W cieniu nocy", opowiada o dwóch la bonne fee]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz